czwartek, 20 grudnia 2012

Sekretareczka

Sytuacja:
Przychodzę dzisiaj rano do pracy.
Wczoraj wigilia. Użyczałam z mojej multimedialnej szafy sprzęt do odtwarzania kolęd. Nie dopilnowałam kluczy. Wyszłam ze spotkania kompletnie zapominając, że niewielki pęk kluczy od dwóch szaf, gdzie przechowywany jest sprzęt, do mnie nie wrócił.
Oczywiście uświadomiłam to sobie rano. Ja do torby, do specjalnej kieszonki na klucze zastrzeżone, a tam... pusto. Ty głupia, myślę. Nieodpowiedzialnie. Trudno. Zdarza się, czy tak?

Logicznie rzecz biorąc, udaję się do sekretariatu.
Tam - wiecznie niezadowolona, spięta służbistka. Co to kiedyś mojego przyjaciela chciała pod ołtarz prowadzić (no trudno, on ze spokojem tej jednej jedynej randki wspominać nie może bo go skręca). Sekretarka przez dwa eL w imieniu. Laska, co funduje nam wykładowcom szkolenia ze składania kabli, bo ponoć sobie nie radzimy. No, zresztą, jak banda jamników ma sobie poradzić ze złożeniem kabla??? Ja się pytam.

Grzecznie i przyjaźnie, acz w lekkiej panice pytam, czy mój pęk kluczy był tutaj może widziany? Silę się na dowcip i żart, ale jej stalowa mina (a dodam, że mina ta w tym samym wieku co ja jest, czyli dość młoda, a może dosadniej, za młoda, by tyle zgryzot, złośliwości i jadu odbijało się w niej) wskazuje, że nie dla psa kiełbasa i że miła to ona nie będzie. Słyszę, iż sekretarka pojęcia nie ma gdzie klucze i że sama mam problem rozwiązać i że klucze znaleźć się muszą. Ale ona nic o nich nie wie.

Wybiegam więc. Panika rośnie. Już jestem wśród studentów. Panika zbiorowa. Nie ma kluczy? Gdzie klucze? Ja dałam Julii, Julia Agnieszce, obudźmy Agnieszkę, może ona coś wie... I tak biegam od sali do sali, aż wreszcie dopadam do pokoju i dzwoni telefon.

Młoda sekretarka woła mnie do siebie. Podejdź, rzecze.
idę zatem w nadziei, że zalazła moją zgubę.
I słyszę:
"Ach widzę, że latasz jak z pieprzem. Ja mam te klucze. Ale chciałam, żebyś miała nauczkę."
JA PIERDOLĘ KURWA MAĆ.

No naprawdę. Ludzie są różni. I różnych rzeczy po ludziach spodziewać się można, ale żeby aż taka perfidia???
No ja pierdolę kurwa mać.

Patrzę na nią. I niemal nie wierzę. Ludzie ludziom, a jakże!

Macie tak czasem, że chcielibyście przyjebać??? Wyciągnąć spluwę i strzelać??? Na oślep? Ale tak żeby pierwszą ustrzelić sekretareczkę...?

Od 11 listopada ciągnę dzień w dzień pracę. Nie miałam ani jednego dnia wolnego. Pracuję non stop, zdzieram i tak już zdarte obcasy (nie ma jakoś możliwości kupna nowych kozaków), jeżdżąc z jednej pracy do drugiej. Do tego studiuję i prowadzę dom. W tym domu ostatnio równia pochyła. Co dzień to nowy granat odbezpieczony. Nie mam już sił. Po prostu nie mam sił. I taka kurwa sekretareczka mi mówi, że schowała klucze, żeby mi dać nauczkę!
To ja się nie dziwię, że ludzie w afekcie strzelają do innych. Nie dziwię się wcale. 
IPP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz