Boleśnie nabrałam dystansu do pisania tutaj od pamiętnego zebrania, gdy zostało nam, pracownikom, wytknięte jakie to strony odwiedzamy, a jakich nie. Siląc się wówczas na poprawność polityczną (bo może chodziło o mnie), zredukowałam swoją aktywność do zera. Jednak biorąc pod uwage fakt, że TO jest raczej tylko nasze, taka nasza tablica, na którą naprawdę mało kto zerka, pozwolę sobie napisać dzisiaj, a jak.
Chodzi mi głównie o to, że ludzie są rąbnięci. I pewnie ja też dla niektórych jestem ostro rąbnięta, ale niektórzy są chyba rabnięci tak wybitnie, że nie da się z nimi juz nic zrobić...
Jak to w dzisiejszych czasach, ludzie mają fejsbuka. Wiadomo. Ja też mam. A na fejsbuku różnych znajomych się ma. Ot, całą zbieraninę, mieszaninę, misz masz tak zwany. Nie kontaktujemy się ze wszystkimi, wiadomo, ale oni są, gdzieś tam istnieją. I wczoraj loguję się i widzę, że kolega (bardziej kolega mojego męża, ale... no nie, muszę oddać sprawiedliwość, niegdyś razem na Wyspach Normandzkich pracowaliśmy, spotykaliśmy się regularnie i wzajemną atencją się darzyliśmy, także chyba jednak nasz kolega) zasugerował do polubienia stronę. "My name is Absurd / by Ten Kolega".
Zajrzałam tam z pewną dozą obawy. Wszak znając ostro postępujący u Kolegi i jego Małżonki konserwatyzm i oddanie kościołowi, spodziewałam się rzeczy mi znanych (jak choćby treści zbliżone do tych prezentowanych na blogu przez Małżonkę Kolegi - żona spełniona, czyli przemiana twojego małżeństwa zaczyna się od ciebie - stek podpartych cytatami z biblii rad jak uszczęśliwić męża, siebie przy tym deprecjonując i sprowadzając do roli wiecznie uśmiechniętej i otwartej na panowanie Boga [podwójna rola - Bóg ojciec, bóg mąż - M A S A K R A) służebnicy pańskiej]).
No to wchodzę na stronę, którą mam lada moment polubić.
A tam informacja ogólna - Kolega opatruje stronkę wstępem, że celem tejże jest wyśmianie i nader jaskrawe wyszydzenie tego, co się dzieje we współczesnych społeczeństwach. Ok, widzę w tle flagę tęczy... zaczynam czytać i oglądać obrazki.
Oczywiście najbardziej dostało się homosiom, Ani Grodzkiej, kobietom, które ośmielają się łykać tabletki, parom, które naciągają w tych nabożnych momentach prezerwatywę na członek, tym zwyrodnialcom, którzy marzą o dziecku i poddają się kanibalskim praktykom in-vitro.
Ha! Większość tych stron, z których Kolega raczy szydzić ja na swym profilu "lubię" - popieram in-vitro, popieram kampanię przeciw homofobii, a z Anią Grodzką od czasu do czasu mailuję.
I taka właśnie jest prawdziwa twarz kościoła...
Kiedy to się skończy? No właśnie nigdy!
Dopóki będą tacy Koledzy, którzy szerzą nietolerancję, nienawiść, homofobię, zaściankowość, krótkowzroczność, jednoopcyjność...
Ja bym tylko Koledze zasugerowała, żeby żył jak chce - niech ma tę stronę, a nawet inne, ale niech pozwoli żyć innym.
Kuba! Zlituj się chłopie! Żyj i pozwól żyć innym!
IPP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz